Depresja to choroba, która rozprzestrzenia się po świecie z niszczycielską siłą huraganu. Czy wiesz, że może na nią cierpieć już co 10 mieszkaniec Ziemi? Nawet jeśli nie fascynuje Cię psychologia i psychiatria, to z pewnością widzisz skalę zjawiska, bo o problemach psychicznych nawet w mainstreamie zaczyna się mówić głośno i bez wstydu. Równie wyraźnie zaczyna wybrzmiewać też inny głos – naukowców, rekomendujących stosowanie grzybów halucynogennych i psylocybiny w leczeniu depresji.
Różne oblicza depresji
Ciemna otchłań, która wysysa z człowieka całą radość życia i blokuje pozytywne doświadczenia. Brak sił na jakiekolwiek działania, poczucie bezradności, beznadziei i odrzucenia, albo kompulsywny perfekcjonizm i chęć tak silnego kontrolowania wszystkiego wokół, że aż brakuje tchu. A czasem wręcz przeciwnie – uśmiech, żarty i pozorowana wesołość, choć w głębi duszy panuje bezdenna pustka i smutek.
Depresja może mieć różne oblicza, a każde z nich jest równie niszczycielskie i zniewalające. Ta choroba łamie człowieka, często zamyka go w czterech ścianach na wiele lat i niszczy więzi, łączące go ze światem zewnętrznym i innymi ludźmi. Każdego roku rzesze osób doprowadza też na skraj krawędzi i popycha do podjęcia ostatecznej decyzji o odebraniu sobie życia. Dla mnie statystyki dotyczące depresji są naprawdę druzgocące.
Kiedy leki nie pomagają, na scenę wkracza psilocybe cubensis
Jeszcze bardziej przerażające jest dla mnie to, że około 50% chorych na depresję jest odpornych na działanie klasycznych leków antydepresyjnych. W praktyce oznacza to całe lata nieprzerwanego smutku i hektolitry przelanych łez. A także setki godzin na kozetce u psychoterapeutów i niezliczone ilości połkniętych tabletek, które umożliwiają jedynie minimalną poprawę, a czasem nie dają absolutnie nic.
Czy można to zmienić? Prowadzone w różnych rejonach świata badania pokazują, że tak! Nadzieją dla chorych na depresję może być psylocybina, czyli psychoaktywna substancja, pozyskiwana z tzw. magicznych grzybków. Skąd to wiadomo? Dzięki zdeterminowanym psychiatrom, psychologom i neuropsychobiologom, którzy wbrew wszelkim przeciwnościom badają psychodeliki (w tym grzybki halucynki) i ich dobroczynny wpływ na nasze organizmy.
Psylocybina i grzyby halucynogenne a leczenie depresji – krótka historia badań
Pierwsze poważne badania nad wpływem psychodelików (m.in. grzybów psylocybinowych) na ludzki umysł prowadzono w latach 50. XX wieku. I wydawało się, że już wtedy naukowcy byli na najlepszej drodze do przełomu w dziedzinie psychologii i psychiatrii. Niestety ówczesny świat nie był na ten przełom gotowy, bo pod naciskiem polityków psylocybinę wpisano na listę zakazanych substancji odurzających, a także całkowicie bezwartościowych dla medycyny.
Na szczęście naukowcy nie dali się tak łatwo zniechęcić i nie zapomnieli o temacie magicznych grzybków. W ostatnich latach, po długich bojach formalno-prawnych i biurokratycznych, udało im się dokonać niezwykle ciekawych i dających nadzieję odkryć. Pierwsze badanie kliniczne, dotyczące stosowania psylocybiny w leczeniu depresji przeprowadził zespół z Imperial College London, który testował substancję pozyskiwaną z grzybów halucynogennych na grupie ochotników z długotrwałą depresją (dokument na ten temat – Magic Medicine z 2018 r.- możesz obejrzeć na Netfliksie). Później ruszyła prawdziwa lawina i kolejne badania przeprowadzono już w 10 krajach Europy i Ameryki Północnej. Wyniki? U pacjentów, którzy przyjmowali 25 mg psylocybiny w tabletkach, w ciągu 12 tygodni nastąpiła znaczna poprawa samopoczucia i zmniejszenie objawów. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że jest to świetny wynik, jak na substancję, określaną przez ONZ jako pozbawioną wartości medycznych 🙂.
Jak psylocybina z magicznych grzybków działa na chorych z depresją?
Zapomnijmy jednak na chwilę o teorii i “wejdźmy do głowy” chorego na depresję, który przyjmował psylocybinę. Takie osoby po zażyciu leku doznawały niezwykłych stanów emocjonalnych, a swoje wrażenia opisywały jako doświadczenie nieporównywalne z niczym innym. I nie chodzi wcale o stan tzw. fazy, ale o prawdziwie głębokie, emocjonalne przeżycia. Badani doznawali uczucia snu na jawie, cofali się do wspomnień z najwcześniejszego dzieciństwa, nierzadko wypartych ze świadomości z uwagi na ich traumatyczny wymiar. Dzięki temu mogli na siebie i swoje problemy spojrzeć z zewnątrz, a następnie przepracować je i zaakceptować.
Czy chorzy odczuwali stan po przyjęciu psylocybiny jako przyjemny? Nie zawsze, bo po pierwszej fazie totalnego relaksu (przy małej dawce), przychodziły trudniejsze momenty, nierzadko określane mianem “kilkugodzinnego horroru” (po zwiększeniu dawki). W efekcie było to jednak bardzo oczyszczające doświadczenie, swego rodzaju katharsis, dzięki któremu mogli pokonać demony z przeszłości i znaleźć w sobie siłę do pokonania depresji.
Jak to możliwe? Psylocybina wprowadziła w ich mózgu swego rodzaju chaos, odblokowując jego pierwotne możliwości, w tym odczuwanie przyjemności. Pozyskiwana z magicznych grzybków substancja stymuluje bowiem odpowiednie receptory w naszym umyśle i imituje serotoninę, która nie bez przyczyny nazywana jest hormonem szczęścia. A stąd już krok do spojrzenia na świat z nowej, lepszej perspektywy i w szerszym wymiarze – do pokonania depresji.
Badania naukowe nad pozyskiwaną z grzybków halucynków psylocybiną udowadniają, że jej zażywanie może mieć bardzo pozytywny wpływ na ludzki umysł. Daje to więc nadzieję, że rzesze ludzi cierpiących na depresję, szczególnie lekooporną, będą mogły wreszcie uporać się ze swoimi problemami. Mam tylko nadzieję, że wyniki badań nie pozostaną tylko w sferze teorii i spożywanie magicznych grzybków (psilocybe cubensis) w kontrolowanych warunkach zostanie zdekryminalizowane. Podobno już w 2023 r. w Oregonie (USA) terapia wspomagana psychodelikami stanie się pełni legalna, a ja mam nadzieję, że tym samym tropem pójdą też inne amerykańskie stany i europejskie kraje.